Już jutro 13 października na ekrany polskich kin wejdzie „Zgoda” – poruszająca historia miłosna, rozgrywająca się w trudnych czasach schyłku II Wojny Światowej. W jednej z głównych ról w filmie zobaczymy Jakuba Gierszała, zdobywcę nagrody „Shooting Star” dla „najbardziej obiecującego, młodego aktora europejskiego”.
W „Zgodzie” wcielił się on w Erwina – Niemca skrycie zakochanego w uwięzionej w obozie pracy Annie. Szerzej o swojej roli, towarzyszącym jej wyzwaniom i nieznanej części polskiej historii, Jakub Gierszał opowiedział w zamieszczonym poniżej wywiadzie. Zachęcamy do lektury.
Jaką odkryłeś tutaj opowieść w kontekście historycznym?
Odkryłem część historii, która była mi dotąd nieznana. Takie fakty, jak obóz w Świętochłowicach to nie jest wiedza popularna, na którą kładą nacisk nauczyciele na lekcjach historii. Przynajmniej ja sobie tego tematu z czasów liceum nie przypominam, ale prawda jest też taka, że nie byłem w liceum bardzo pilnym uczniem… W sensie światopoglądowym uważam, że poruszanie takich tematów w literaturze czy kinie to bardzo istotna rzecz, ponieważ pomaga otwierać dialog. Nie tylko wewnątrz własnego społeczeństwa. Poprzez dialog jesteśmy w stanie konfrontować się z faktami. Zyskujemy tym samym świadomość, a co za tym idzie, jesteśmy w stanie przepracować emocje z nią związane. Wydaje mi się, że takie procesy są niezbędne do kształtowania tożsamości społeczeństwa.
A czysto ludzkim?
Oprócz tematyki, która jest oczywiście ważna, skupiam się przede wszystkim na bohaterach danej opowieści. W tej historii chodzi o młodych ludzi, którzy w bardzo przykrych okolicznościach, za wszelką cenę podążają za swoimi uczuciami. Jest to historia trójki bohaterów, dziewczyny oraz dwójki chłopaków. To opowieść o ich miłości i rywalizacji. Było to dla mnie bardzo ważne w trakcie zdjęć, żeby pamiętać właśnie o tym. Czyli o sprawach najważniejszych i podstawowych. Tłumaczyłem sobie, nie wiem czy słusznie czy nie, że to co się wydarza w sferze uczuciowej jest tym, co nas definiuje jako ludzi, a być może i tym, co pozwala przeżyć tak straszne okoliczności, jakimi był obóz Zgoda. Ale tak naprawdę, to nie wiem nic o takich rzeczach, bo żyję w warunkach o wiele lepszych i godniejszych.
To rola, w której więcej jesteś niż kreujesz swoją postać. Grasz spojrzeniem, ciałem. Jaki był to dla Ciebie czas na planie?
Co mnie bardzo pociągnęło w pomyśle Maćka Sobieszczańskiego, to sposób narracji, na jaki się zdecydował. Pokazywanie scen w długich, nieprzerwanych ujęciach tak, żeby widz mógł poczuć czy utożsamić się z atmosferą panującą w filmie. Wydawało mi się, że wszelkie „pokazywanie” gry aktorskiej czy swojego pomysłu na scenę, zarówno w sekwencjach wymagających fizyczności, jak i w dialogu, będzie nieprawdziwe i niepasujące do charakteru filmu. Szedłem więc tropem, że najważniejsze to być w tym obecnym całym sobą i iść razem z bohaterem przez te zdarzenia. Wydawało mi się, że tylko w ten sposób mogę jakkolwiek zbliżyć się do (jakiejś) prawdy. Tak naprawdę, jak już mówiłem wcześniej, osobiście przecież nie rozumiem i nie wiem nic o tak okropnych życiowych okolicznościach.
Miałeś trochę swobody w stworzeniu swojego bohatera?
Maciek od początku dał nam – aktorom mocne poczucie, iż jest przekonany o tym, że jesteśmy odpowiednimi ludźmi w odpowiednim miejscu. W jego wyobrażeniu spełnialiśmy kryteria do wypełnienia tej opowieści. To mi bardzo pomogło w pracy na planie, gdyż pomimo bardzo dużej swobody, jaką Maciek nam dał, uruchomił w nas coś w rodzaju poczucia odpowiedzialności za tę opowieść. Dał nam dokumenty o obozie w Świętochłowicach, pokazywał relacje ludzi i filmy dokumentalne, których nie jest zbyt wiele. To się złożyło na nasze – mówię tu w imieniu trójki bohaterów – poczucie, że chcemy oddać tę historię najlepiej, jak możemy. Dlatego też, że jest o czym opowiadać i trzeba o takich wydarzeniach mówić.
Udało Ci się poznać ludzi, którzy przeżyli tego typu obozy?
Niestety osobiście nie poznałem nikogo. Tak jak wspomniałem, czytaliśmy oryginalne dokumenty ze Świętochłowic, oglądaliśmy filmy i czytaliśmy relacje świadków, którzy byli w obozie uwięzieni. Z tego, co wiem to dopiero od kilku lat istnieje pomnik na miejscu dawnego obozu Zgoda, gdzie teraz znajdują się ogródki działkowe.
Jakub Gierszał urodził się w 1988 roku w Krakowie. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. W 2012 roku został uhonorowany nagrodą „Shooting Star” dla „najbardziej obiecującego, młodego aktora europejskiego”, wręczaną na Międzynarodowym Festiwalu w Berlinie. Jedno z najgorętszych nazwisk młodego pokolenia aktorów. Na dużym ekranie zadebiutował w 2009 roku u Jacka Borcucha we „Wszystko, co kocham”. Kolejnym tytułem u progu kariery był „Milion dolarów” Janusza Kondratiuka. Jednak ciężar głównej roli Jakub Gierszał wziął na siebie dopiero w głośnej „Sali samobójców” Jana Komasy z 2011 roku. Za swoją pełną wyrazu, ale też subtelności kreację został wyróżniony na Festiwalu Polskich Filmów „Ekran” w Toronto – Nagrodą za najlepszą rolę męską. Film twórcy „Miasta 44” przyniósł mu także Nagrodę Publiczności w ramach Nagrody im. Zbigniewa Cybulskiego. Zaraz potem, znów w głównej roli, pojawił się w sensacyjnym obrazie w reżyserii Piotra Mularuka pt. „Yuma” (2012). Z kolei Jacek Borcuch powierzył mu, tym razem już pierwszoplanową rolę w swoich „Nieulotnych” z 2013 roku. Dwa lata później aktor wystąpił w jednej z najbardziej kontrowersyjnych rodzimych superprodukcji, czyli wystawnej i skrajnie ocenianej „Hiszpance” Łukasza Barczyka. W tym samym roku zagrał u Agnieszki Smoczyńskiej w odnoszących spektakularne sukcesy, głównie za granicą, „Córkach Dancingu”. Do współpracy zaprosiła Gierszała również Agnieszka Holland, powierzając mu rolę w swoim „Pokocie” z 2017 roku. Obecnie, jest gwiazdą „Zgody” Macieja Sobieszczańskiego.