W meczu 2. kolejki fazy grupowej Ligi Konferencji Europy Lech Poznań doświadczył jednej z najbardziej bolesnych porażek w swojej ostatniej historii — uległ Lincoln Red Imps na terenie przeciwnika 1:2 i to mimo teoretycznej przewagi pod względem potencjału kadrowego i aspiracji.
Drama na Gibraltarze
Spotkanie odbyło się na stadionie Europa Point Stadium w Gibraltarze. Już w 33. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie za sprawą Kike’go Gómez’a.Lech długo walczył o wyrównanie i dopiął swego dopiero w 77. minucie, gdy Mikael Ishak wykorzystał rzut karny przyznany po faulu w polu karnym przeciwnika.
Wydawało się, że to moment przełomowy dla gości. Tymczasem gospodarze zadali decydujący cios w 88. minucie — bramkę na 2:1 zdobył Christian Rutjens po dośrodkowaniu z rogu.Lech nie zdołał już odpowiedzieć.
Wnioski, które ranią
-
Brak konsekwencji w obronie — gola na 2:1 Lech stracił przy akcji stałej, co jest szczególnie bolesne.
-
Słaby mecz w środku pola — gospodarze częściej kontrolowali środek, co pozwoliło im wybierać momenty ataku.
-
Złe zarządzanie końcówką — w kluczowych momentach przewaga psychiczna została przegrana.
-
Presja rośnie — taki wynik na tym etapie rozgrywek wstydem obciąża nie tylko drużynę, ale i cały klub.
Co dalej dla Lecha
To nie tylko strata punktów — to sygnał alarmowy dla sztabu szkoleniowego i władz klubu. W takiej grupie każda porażka może być przesądzająca w kontekście awansu. Lech musi szybko odzyskać równowagę, przeanalizować błędy i pokazać charakter w kolejnych spotkaniach, jeśli chce mieć realne szanse na kontynuację przygody europejskiej.
