Aktorka w dzieciństwie miała kompleksy związane z wyglądem. Jej problemem były zbyt duże uszy. Obecnie nie przywiązuje tak dużej wagi do urody, namawia też inne kobiety, by nie porównywały się z innymi, lecz cieszyły tym, jak same wyglądają.
Joanna Moro to jedna z najpiękniejszych współczesnych polskich aktorek. Gwiazda zachwyca nie tylko regularnymi rysami twarzy, ale także smukłą sylwetką i radosnym uśmiechem. Twierdzi jednak, że nie zawsze mogła uchodzić za ideał kobiecej urody.
– W dzieciństwie byłam brzydkim kaczątkiem, miałam duże sterczące uszka, dzisiaj sama jestem duża więc tego tak nie widać – mówi Joanna Moro agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Przełomem w samoocenie aktorki stała się praca w modelingu. Zauważyła wówczas, że modelki nie muszą odznaczać się klasyczną, posągową wręcz urodą, muszą natomiast posiadać przyciągający uwagę wdzięk. Gwiazda zrozumiała, że to nie idealne rysy twarzy i doskonałe proporcje ciała sprawiają, że kobieta może być uznawana za piękność.
– Olga Kalicka mówi dziś: jak fajnie, że nie musisz chodzić na obcasach. Ja mówię: wiesz jak fajnie, gdy możesz założyć ten obcas, wtedy noga wygląda smukło i pięknie – mówi Joanna Moro.
Gwiazda zauważa, że każda kobieta ma mniejsze lub większe kompleksy. Jej zdaniem panie niepotrzebnie porównują się z innymi, zwłaszcza uznawanymi za wzorce piękna. Często zazdroszczą tym kobietom czegoś, co one same uważają jednak za mankament.
– Nie patrzmy na nikogo innego, starajmy się być sobą i cieszyć się z tego, co mamy akurat my – mówi Joanna Moro.
Kobieca uroda to temat przewodni nowego serialu, w którym już od września będzie można oglądać Joannę Moro. Aktorka wciela się w nim w pielęgniarkę pracującą w klinice chirurgii plastycznej. Format „Lifting” będzie dostępny na platformie Eska Go.
(źródło: Newseria.pl)